Kolejny artykuł poświęcę hormonowi antagonistycznemu insuliny, czyli mowa o kortyzolu. Insulina jest hormonem anabolicznym natomiast kortyzol jest hormonem katabolicznym.
Największe stężenie kortyzolu jest w godzinach zaraz po przebudzeniu ponieważ w czasie snu regenerujemy siły, mikrouszkodzenia tkanek, rany itd i w tym czasie mamy osiem godzin postu. Z tego też powodu panuje opinia że powinniśmy jak najszybciej zabierać się za śniadanie żeby czasem ten straszny kortyzol z rana nie pożarł naszych mięśni nad którymi dzień wcześniej tak mocno pracowaliśmy. Jest to w mojej ocenie mit który zaczyna być sukcesywnie obalany.
Mięśnie są zbudowane z białka, więc według tego mitu organizm powoduje rozpad tych białek, aby pozyskać energię. Jest to po prostu nie logiczne z punktu widzenia nauki, gdyż wiadomym jest fakt że białko nie pełni roli energetycznej dla organizmu, lecz rolę budulca. Tak naprawdę, aby organizm przetworzył białko w energię potrzebna jest bardzo skomplikowana reakcja chemiczna która strasznie obciąża wątrobę. Mało tego, jest to na tyle obciążające że organizm musi więcej włożyć energii w ten proces niż pozyska energii z niego. Logiczne jest więc że jest to przez organizm proces bardzo niepożądany i zachodzi on w skrajnych przypadkach. Mit o kortyzolu i jego rzekomym rozkładzie białek włóżmy między bajki.
Jeśli chodzi o insulinę w godzinach porannych, organizm jest najbardziej uwrażliwiony na insulinę właśnie w godzinach zaraz po przebudzeniu i ma swój szczyt około dwie godziny po pobudce. Jeśli dostarczymy w tym czasie węglowodanów mamy zagwarantowany piękny strzał insuliny w organizmie. Na poniższym diagramie widać jakie są wystrzały insuliny w trakcie dnia przy posiłkach wysoko węglowodanowych.
Widać duże wystrzały insuliny oraz glukozy. Teraz poniżej diagram przy spożyciu posiłku ubogiego w węglowodany.
Mało węglowodanów rano = glukoza we krwi w normie = brak impulsów insuliny = palimy tłuszcz :)
Powoli wszystko układa się nam w logiczną całość.
Rano spożywamy wysoko tłuszczowy posiłek np: 200g boczku(90g tłuszczu) + 200g gotowanego kalafiora(10g węglowodanów) i mamy łącznie z tego 1000 kcal. Idealna sytość i energia do pracy.
O 15-18 idziemy na siłownie, intensywnie trenując (już widzę te mikrouszkodzenia tkanek mięśniowych :)). Cardio mile widziane, aby jeszcze bardziej wypróżnić mięśnie z glikogenu.
Wracamy do domu i zaczynamy ucztę z udziałem węglowodanów i białka (tłuszcz już minimalizujemy). Nasz glikogen zaczyna uzupełniać się w mięśniach. Produkowany zaczyna być tryptofan, robimy się senni i idziemy słodko spać.
W trakcie snu mamy dostarczony glikogen w mięśniach, duży poziom insuliny dostarcza bez przeszkód białko z kolacji do naszych wypompowanych mięśni z mikrouszkodzeniami i nasze mięśnie pięknie się regenerują.
Rano wstajemy wypoczęci, zregenerowani i wcale nie potrzebujemy tych węglowodanów z samego rana :)
Z moich obserwacji to naprawdę działa. Po dobrym załadowaniu na noc węgli, budząc się o 10:00 nie odczuwam głodu, a na siłowni nie ziewam, nie odczuwam zmęczenia, trenuje się naprawdę dobrze i nie jestem senny :)
Pozdro.
Ciekawy cykl artykułów, czy podczas dziennej diety i w fazie ładowania należy zwracać uwagę na bilans kaloryczny? Oczywiście wiadomo, że nie można na koniec dnia pochłonąć 4000 kcal, ale czy należy wyliczyć ile zjeść węglowodanów prostych i złożonych czy można polegac tutaj na dowolności. Czytałem również, że przy CBL powinno się najpierw ładować proste a później złożone. pozdrawiam i gratuluję wniosków. Robert
OdpowiedzUsuń